środa, 22 czerwca 2016

W tańcu, czyli najlepszy sposób na UFO

Najpierw - wyjaśnienie skrótu. UFO - to największa zmora osób zajmujących się szyciem i wszelakim rękodziełem, UnFinished Objects, czyli prace niedokończone, takie ledwo zaczęte i porzucone, takie, którym brakuje dosłownie kilku ściegów do finału, te, którym się odwidziało, z innej, poprzedniej, lub jeszcze poprzedniej fazy kolorystycznej, stylistycznej etc. U mnie, wstyd przyznać, UFO-ki sięgają lat, uwaga!, 80. zeszłego wieku - to wyszywane serwetki, zaczęte, gdy byłam dzieckiem wprawiającym się w haftowaniu. Moja recepta na UFO-ki jest taka - projekty kompletnie nie trafione idą do recyclingu, czyli prucie i wykorzystanie tkanin w innej pracy. Te, którym przypisuję znaczenie, czekają na swój czas. Jeśli mają być skończone, ten właściwy moment nadejdzie. Pomocne bywają czynniki zewnętrzne. I tak było z moim quiltem roboczo nazywanym "łowickim kołem", który w postaci kilku elementów "dresden plate" wisiał na ścianie ponad rok. Zaczęłam go kiedyś szyć na międzynarodowy konkurs bloków patchworkowych inspirowanych kulturą swojego kraju. Bardzo lubię motywy ludowe, i to była świetna okazja, aby poeksperymentować z wzorami łowickimi. Paseczki były skopiowane ze starego wełnianego pasiaka. Ale okazało się, że skończony blok ma mieć dużo mniejsze wymiary, niż mój "dresden plate", więc pomysł został porzucony.



Co jakiś czas tęsknie patrzyłam na kolorowe paseczki, szyte z cudownych tkanin "Shot Cotton" Kaffe Fassetta (mają przepiękne odcienie, niektóre są tkane z 2 kolorów nici, więc mienią się i zmieniają w zależności od padania światła), ale pilniejsze sprawy nie pozwalały zabrać się za moje łowickie koło. Aż tu nagle...powstało Stowarzyszenie Polskiego Patchworku (w której to inicjatywie także biorę udział) i zaczęło działać z przytupem, ogłoszeniem konkursu "Koła, kółka, kółeczka”. Tego mi było trzeba! Ponieważ na drugie imię powinnam mieć Prokrastynacja, do szycia siadłam na 2 dni przed ostatecznym terminem :-), jednak szybko udało mi się skończyć top - kółko jest naszyte na tło, a potem spędziłam calusieńską niedzielę na ręcznym pikowaniu, tak aby jeszcze przed zachodem słońca zrobic zdjęcia gotowej pracy.


Finał całej hitorii jest taki - niestety nie przeszłam do 2 etapu konkursu, ale jestem baaardzo zadowolona, bo mam skończony quilt, taki, jak planowałam, bardzo przyjemnie mi sie go szyło mimo presji czasu, i teraz tylko się zastanawiam, gdzie go powiesić?






 Quilt "W tańcu"/Dancing, 69x71 cm, technika szycie maszynowe, aplikacja, pikowanie ręczne



Gratulacje dla nagrodzonych oraz wszystkich uczestniczek konkursu - tutaj możecie obejrzeć nadesłane prace, są tak różnorodne, że szczerze mówiąc, nie zazdroszczę jury trudnego zadania wyboru najlepszych.